Bardzo lubię wszelkiego rodzaju korektory punktowe, bo uważam te produkty za moje małe wybawienie. Te w sztyfcie doceniam szczególnie za wygodę użytkowania. Po raz pierwszy trafia się korektor w sztyfcie właśnie, któremu nie mam nic do zarzucenia. Sprawdza się świetnie i chciałabym polecić go każdemu.
Opis producenta: Korektor COVERSTICK marki Essence doskonale maskuje wszelkie niedoskonałości. Szybko i niezawodnie pokrywa małe plamki, zaczerwienienia i wypryski skóry. Korektor bardzo dobrze się rozprowadza, jest trwały. Idealny nawet dla bardzo wrażliwej skóry. Produkt zamknięty w bardzo wygodnym w korzystaniu sztyfcie.
Dane techniczne: Cena za 5 gram korektora waha się od 8 do 10 złotych w zależności od sklepu. Jak większość tego typu produktów ten też jest bardzo wydajny. Korektor nie ma żadnego wybijającego się zapachu. Kolor mojego to 03 Matt Honey i jest to odcień nude jaśniejszy od 01. Nie wybijają się w nim żadne wyraźne pigmenty. Najjaśniejszy odcień to 06. Opakowanie jest trwałe i po kilku miesiącach użytkowania zupełnie nic się z nim nie dzieje.
Działanie: Korektor nakładam na zaczerwienienia przy płatkach nosa, punktowo na niedoskonałości i przebarwienia. Moja metoda nakładania nie jest zbyt higieniczna i powinnam to robić pędzelkiem, ale nie chce mi się tak bawić. Także nakładam go bezpośrednio z opakowania i wklepuję palcem. Tutaj ważna rzecz, na którą chcę zwrócić uwagę. Korektor należy nakładać po podkład, bo tylko wtedy on ma możliwość dobrego stopienia się i przyklejenia do skóry co zapewni nam lepszą trwałość i krycie. Jeśli nałożymy korektor na podkład będzie się on po nim ślizgał i w ciągu dnia stopniowo nam zniknie. Korektor Essence nakłada się bardzo łatwo i to mój pierwszy produkt tego typu o tak miękkiej i kremowej konsystencji. Kolor bardzo ładnie stapia się ze skórą i po wklepaniu staje się zupełnie niewidoczny przy czym zapewnia dość mocne krycie. Nie zapycha. Nie waży się i siedzi na swoim miejscu przez cały dzień. Oczywiście jeśli mamy katar i używamy chusteczek higienicznych to on z okolic nosa się powyciera, ale to raczej normalna i oczywista kolej rzeczy.
Ja zdecydowanie bardziej wolę korektory w płynie ;)
OdpowiedzUsuńNa chwilę obecną nie używam korektorów :)
OdpowiedzUsuńNie używam, ale sprawia wrażenie przyjemnego. :-)
OdpowiedzUsuńI like essence cosmetics) Followed your blog.
OdpowiedzUsuńxx Veronica
http://veronica-mangojuice.blogspot.com
Ja preferuję płynne korektory. :)
OdpowiedzUsuńWould you like follow each other? Follow me and I follow you :)
OdpowiedzUsuńkiss
http://loryschannelmakeupandbeauty.blogspot.it/
Również uważam korektory za wybawienie, aktualnie mam w planach zakupić polecany przez wiele osób kamuflaż z Catrice :)
OdpowiedzUsuńNawet niezły. Może się skuszę, jak dostanę wypłatę.
OdpowiedzUsuńja nie lubię tego w tym sztyfcie że później końcówka się ściera i jest taka gruba
OdpowiedzUsuńMam kamuflaż z Catrice i jest rewelacyjny:) Sztyft mam z Rossmanna ale prawie w ogóle go nie ruszam.
OdpowiedzUsuńOriflame miał (ma?) dwukolorowy, który również był godny uwagi.
nie stosowałam:)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś korektor tej firmy jednak nie był on zbyt dobry.Teraz rzadko sięgam po korektory. :)
OdpowiedzUsuńja lubię korektor z Synergena w sztyfcie:)
OdpowiedzUsuńOstatnio odchodzę od korektorów w sztyfcie, wolę te w słoiczkach ;)
OdpowiedzUsuńChętnie wybróbuję taki korektor, bo musi być łatwy w naniesieniu i kolorek mi się spodobał:)
OdpowiedzUsuńwww.brzydkiptak.blogspot.com
zapraszam do udziału w konkursie :)
Ja akurat mam korektor w sztyfcie z firmy Synergen z Rossmanna i też jestem z niego zadowolona:)obserwuję:***
OdpowiedzUsuńMam coś takiego z Synergena i bardzo lubię ten korektor :)
OdpowiedzUsuńNa płatki nosa pamiętam, że kiedyś stosowałam korektor z Miss Sporty w płynie (w formie błyszczyka) i był całkiem spoko :) Teraz już mi się nie chce maskować tych zaczerwienień ;)
OdpowiedzUsuńmialam kiedys i tez polecam
OdpowiedzUsuńkryje naprawdę całkiem nieźle
OdpowiedzUsuń